"Narrator"
-Witam, wszystkich na spotkaniu na, którym przekażemy wam informacje dotyczące wyjazdu do Barcelony.- rozpoczął niski mężczyzna, tym samym uciszając rozmowy panujące na sali. Gdy w pomieszczeniu zapadła cisza, a wszyscy zajęli wolne miejsca i przedmówca kontynuował:
-Nazywam się Alvaro Monte i jestem byłym nauczycielem szkoły do, której się dostaliście. Teraz rozdam wam kartki z planem wyjazdu i zakwaterowania.- jak powiedział tak zrobił.
Gdy wszyscy dostali już owe karteczki, wpadł zziajany Marco.
-Uh, uh, uh... Przepraszam, za-za spóźnienie... Uh, uh, uh... Ale autobus mi uciekł i musiałem... Uh, uh, uh... Musiałem za nim biec... Uh, uh, uh... Ale skubany mi uciekł.- Mówiąc to zaplątał się w kabel od mikrofonu, po czym runął na ziemie jak długi. Po chwil cała sala rozbrzmiewała się śmiechem, ale najbardziej odznaczył sie śmiech Ludmiły. Speszony Marco podniósł się z podłogi, otrzepał się i zajął swoje miejsce obok Diego.
**********
Po skończonym spotkaniu cała piątka udała się do swoich domów.
**********
"Ludmiła"
-Tak, Diego.- Przytaknęłam lekko już zdenerwowana jego troskliwością. Nie jestem już małą dziewczynką, żeby zapomnieć paszportu.
-No dobrze. To ja już będę kończył. Pa!
-Dobrej nocy!
-Tobie również.
Gdy tylko usłyszałam dźwięk kończący połączenie, rzuciłam telefon na łóżko. Szczerze powiedziawszy byłam zmęczona pakowaniem się. Stwierdziłam, że wypadałoby zjeść kolacje po raz ostatni w tym domu. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, poczułam zapach smażonej cukinii. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze, że zjadłam porządny obiad u Diego. Westchnęłam.
**********
"Francesca"
Już nie mogę się doczekać wyjazdu. Za 2 godziny mamy zbiórkę na lotnisku. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że lecę razem z Marco. Bardzo go kocham i ciesze się, że będziemy razem w klasie. Pierwszorocznym jest ciężej niż innym, ponieważ są najmłodsi i nikogo nie znają. Nie będzie tak źle, przecież masz Marco i Fede. Już miałam schodzić z walizkami na dół, kiedy spostrzegłam, że nadal jestem w dresach.
-Ubranie ty idiotko.- szepnęłam uderzając się z otwartej dłoni w czoło. Gdy byłam już w samej bieliźnie rozdzwonił się mój telefon. Kto to może dzwonić ? Podbiegłam do telefonu.
-Halo?- zapytałam udając zdziwienie, choć dobrze wiedziałam kto dzwoni.
-Cześć Fran.
-Cześć Misiu. Już się spakowałeś Marco?
-... Tak, jasne już się spakowałem... ale, nie po to dzwoniłem, musimy pogadać Francesca.
-Co się stało kochanie?
-Z nami koniec, przykro mi...- po tych słowach osunęłam sie na podłogę
-TOBIE jest przykro?! Mówiłeś, że zawsze będziemy razem, a teraz...- po mich policzkach spływały słone łzy, nie zdołałam ich powstrzymać.
-Fran nic dla mnie nie znaczyłaś, tak na prawdę jestem w 3 klasie i założyłem sie o ciebie z kumplem, że cię w sobie rozkocham. Z tego co zauważyłem udało mi się.
-Jesteś potworem Marco... i nie nazywaj mnie Fran. Tak mówią do mnie tylko przyjaciele!!!- nie obchodzi mnie, że rodzice są na dole, zaczęłam krzyczeć. Wściekła rozłączyłam się i rzuciłam telefonem, który z łoskotem rozbił moje lustro. Zwinęłam się na podłodze i zaczęłam płakać. Nie Francesca on nie jest tego wart, nie dawaj mu satysfakcji. Uspokój się. Wstałam z podłogi, choć wiedziałam, że tak szybko o nim nie zapomnę. To nie będzie takie proste.
**********
"Narrator"
-Camila!!- krzyknęła zmęczona Natalia.
-Natalia?! A ty co tutaj robisz?- spytała zdziwiona dziewczyna.
-Jak to co? Przecież mieliśmy razem iść na zbiórkę.
-A no tak.- powiedziała, po czym walnęła się otwartą dłonią w czoło.-Wybacz Nati po prostu znów pisałam z tym chłopakiem do późna.
-I znowu on?- westchnęła czarnowłosa.-Chodźmy bo się jeszcze spóźnimy.
-To idziemy.
______________________________________
Powracamy w wielkim stylu. Hahaha ;)
Dawno nas nie było, gdyż miałyśmy trochę problemow technicznych. Postaramy się dodawać rozdziały systematycznie co 2-3 tygodnie.
Pozdrawiamy
~Julia~
~Wasza Omcia~